Na początek muszę napisać że już się strasznie objadłam.Wszystko co
się zrobiło trzeba spróbować, to co mama zrobiła też wypada, a to co
reszta też żeby się nie obrazili. Święta, czas ciepłej rodzinnej
atmosfery i zadumy. Czyżby? Chyba nie do końca. U mnie jest spokojnie,
dość skromnie, bo w Tym roku brat z rodziną pojechał do rodziny żony. Ja
i pies odpoczywamy chwilowo w mieście u mojej mamy. Nie myślę co będzie
dalej, bo póki co niczego zmieniać nie chcę. Trzeba walczyć o to co
jest. Podoba mi się to że w takie dni jak te każdy dla każdego znajdzie czas. Świat na momencik się zatrzymał. Wszyscy siedzą przy stole i rozmawiają, wspominają, wymieniają poglądy. Jesteśmy z rodziną, która czasami w codziennym biegu schodzi na dalszy plan. Moimi number one w te święta jest Anulka, moja chrześnica, Maksiu, który zdjęcia nie ma bo był obrażony i kiełbaska z kabanosikiem. Już mam wyrzuty sumienia, że tyle zjadłam, ale jak wszyscy to wszyscy.
Płomieniowi się już rana zagoiła, a było tyle zmartwień z tego powodu. Ludzie po raz kolejni zdali u mnie egzamin. Staremu odbija na stare lata. W Niedzielę pojechałam na Nim na oklep na derce. Wjechaliśmy na łąkę i zaczęło się. Seria bryków ze szczęścia, nie proszony galop. Jak się uspokoił to dostał już pozwolenie na zabawę po polach. Częściej trzeba jeździć z Nim i coś robić, bo za porządnie dostaje jeść. Młody pracuje pomalutku.Na wiosnę myślę że możemy coś więcej pomyśleć o jeździe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz