środa, 19 grudnia 2012

myśloobraz.

              
              * powstała tu długa pisanina. Mogłam to opublikować, ale byłabym wtedy tą samą kłótliwą dziopą. Napiszę tylko i aż tyle, niech każdy odnajdzie siebie, niekoniecznie na Tym obrazku i odpowie sobie na pytanie czy warto.

     Skoro jesteśmy w Cariotkowie, to bądźmy też myślami. Chociaż tu błogi spokój to moje konie dostarczają mi atrakcji. Płomień ma wielką ranę, która wygląda bardzo brzydko. Prawdopodobnie młody go tak ugryzł, bo puszczając go na padok tego nie miał a jak przyszłam trzy godziny później to już miał. A na padoku nie ma niebezpiecznych miejsc, bo znając moje konie od razu by sobie coś zrobiły. Mimo kilku rozpaczliwych telefonów do pani weterynarz i tak jestem z siebie dumna, że bez ludzi, dałam sobie radę. Onyks ugryzł Flipera bo śmiał go potrącić jak wychodził na padok. Na szczęście tylko go chwycił zębami, a drugi że mu nie oddał to się dziwię. Onyks z Miszką wczoraj poszaleli na spacerze. Stary już pod koniec nie dawał rady, przyszedł do domu i wypił dwie miski wody. Miała dwa dni wolnego od wszystkiego. Trochę nudno było pod koniec, ale odpoczęłam sobie. Przecież boksy, konie to nie praca, więc miałam wolne. A świniobicie to prawie jak święto. Ale kiełbaska jest przepyszna. Jutro jadę do Zerówki.
Tymczasem zostawiam Was z tą codzienną pisaniną.
Przemyślenia zostawię sobie dla siebie póki ładnie ich nie ubiorę w słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz