piątek, 14 grudnia 2012

fliper.


              Wypada przedstawić młodszego również Siwego. Zaczęło się podobnie jak z Płomieniem od mojego pomysłu, pomysłu wyprowadzenia się na swoje. No ale żeby to uczynić potrzebny był towarzysz dla pierworodnego. Dlaczego? Jestem wielką przeciwniczką trzymania konia samego. Mnie nikt nie zamyka w klatce podrzucając jedzenie i raz na jakiś czas okazując zainteresowanie. Tkwiąc w swoich przekonaniach zadzwoniłam do Zerówki z myślą przygarnięcia klaczki po torach. Po chwili okazało się że jest taki mały bzik o imieniu Fliper. W styczniu pojechałyśmy z mamą go oglądnąć. Pozytywna decyzja zapadła i w marcu po Niego przyjechaliśmy. Od początku był bardzo grzeczny, zamknięty w sobie ale nie tak bezczelny jak Płomień. Chłopcy się szybko dogadali, na czym najbardziej mi zależało. Fliper z biegiem czasu zaczął się otwierać. Przyszedł jako koń bojący się własnego cienia. Nie był pewny ani w relacjach a koniem ani z człowiekiem. Zaczęliśmy pracę na lonży. Bał się wszystkiego! Każda zmiana położenia bata równała się z fruwaniem na sznurku. Spokojnie, ale stanowczo doszliśmy do ładu i składu. W lato chłopcy dostali chyba z dobrostanu energii. Młody stał się małym rozróbą. Teraz w stadzie ewidentnie rządzi on. Potrafi w Tym samym momencie skopać i ugryźć Płomienia. Na spacerach niczego się nie boi. A ja przyzwyczaiłam się że jest drugi Siwy bzik pod opieką.
Styczeń. Młody jeszcze w Zerówce.
Październik. Cariotków.

Warto mieć swoje marzenia, pomysły i przede wszystkim zdanie, swoje własne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz